Słodkie potwory

Dali czadu dzisiaj. Chociaż chyba Kalina dzisiaj wygrała w diabelskiej konkurencji. Od niespełna dwóch tygodni przestałam karmić piersią. Pierwszy tydzień ją chwaliłam ba byłam nawet z niej dumna bo było naprawdę znośnie.Teraz ma jakiś mega syndrom odstawienia. Krzyczy piszczy bije Marcina lub siebie i najchętniej nie rozstawała by się ze mną na krok. Marcin też przeżywa delikatny regres, w sumie dziś byłam u nowej terapeutki z którą mamy zamiar zacząć współpracę w styczniu i musiałam jej opowiedzieć wszystko o nas i o Marcinie. Analizując sobie wszystko w głowie zauważyłam że faktycznie trochę się cofnął bo wróciły i stare fiksacje na pstryczki wtyczki i gniazdka, częściej skacze jak sprężyna i fruwa(może kiedyś uda mi się uwiecznić moją małą Ziębę w akcji). Przy pracy ze mną skupienie praktycznie żadne a paradygmaty które w zasadzie miał opanowane jakoś nie idą… I szczerze nie wiem czy nie idą bo on nie chce żeby szły czy faktycznie jest to dla niego trudne. No i wszystko do kupy i miałam kryzys. Mogę wiele znieść,ale każdy ma jakiś próg wytrzymałości. No i cóż… Kalina jadła sama kolacje tzn ryż był wszędzie chyba tylko poza sufitem, więc wzięłam się za sprzątanie a ona w tym czasie wysypała pół worka karmy dla psa… I to był ten moment w którym usiadłam na podłodze i zaczęłam ryczeć. Kalina była zdziwiona a ja za chwilę jeszcze bardziej. Marcin podszedł do mnie i powiedział (oczywiście patrząc gdzieś w powietrze ) „nie płacz, nic się nie stało” i wziął szczotkę i zaczął sprzątać. Pewnie to echolalia zasłyszana w przedszkolu chociaż dziś będę wierzyć że nie. Taki prezent ode mnie dla siebie.
 
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 komentarze “Słodkie potwory”