Jasna i ciemna strona

Wszystko ma co najmniej dwie strony 
Jasna i ciemna strona świąt… Chyba już wszystkim wyszedł majonez sałatkowy z krwioobiegu, pierniki zjedzone, barszcz wypity etc. Więc to ten czas i te święta po których odważę się trochę szczerze ponarzekać. Piszę wiecznie że święta to  ochy i achy,  jak je kocham, bo atmosfera, bo prezenty etc i to prawda uwielbiam to. Poza tym święta wywołują u mnie mnóstwo skrajnych uczuć i emocji… Mnóstwo tęsknoty za tym co było. Sporo żalu… Nie tyle za beztroską dziecięcych lat, co tych sprzed niespełna powiedzmy 5… Napatrzyłam się na Wasze piękne zdjęcia rodzinne i te z przyjaciółmi.. Miałam kiedyś kupę przyjaciół. Serio, mnóstwo. Jestem osobą towarzyską, a przynajmniej tak o sobie myślę. 

Dlatego tak często rozmyślam o tym ile się zmieniło od czasów diagnozy. Mam wrażenie, że popsuło się i trochę w relacjach rodzinnych, np.: co roku jakby mniej chętniej i liczniej się schodzimy to i te koleżeńskie gdzieś w większości legły w gruzach. To nie tak że szukam całego zła tego świata w autyzmie, bo wielu jest mi w stanie zarzucić właśnie takie myślenie za każdym razem gdy zdecyduje się wywalić na wierzch jakiś problem z naszego  życia. Naprawdę staram się szukać co dzień pozytywów, jakichś fajnych aspektów, może właśnie dlatego tak trudno mi się odnaleźć w święta. 
Diagnoza zmieniła wiele, wniosła mnóstwo drastycznych zmian, wymusiła na nas zmianę charakteru, wniosła sporo wrażliwości ale sprawiła też że wielu ludzi usunęło się samych z naszego życia. Od tak nagle kontakty się urwały i urywają. Marcin jest coraz starszy, jego stymulacje i zachowanie coraz trudniej racjonalnie wytłumaczyć dorosłym (tak żeby zrozumieli), a co dopiero ich dzieciom. Nie mam pretensji, rozumiem. Sama nie raz nie mogę znieść pewnych rzeczy np.: 3643 raz mruganie światłem, albo powtórzenia jednej frazy z reklamy. Jesteśmy u kogoś dzieci się bawią, Marcin nie bawi się standardowo, z reguły siedzi z dorosłymi z jedną zabawką, wybiera sobie cechę która mu odpowiada np.: dźwięk – i odpala ten jeden co chwilę, światło – mruga cały czas lub znajduje jakąś strukturę i jest skupiony na niej etc. Potrafi też bawić się np.: naśladując wibracje telefonu, siedząc i bucząc bez przerwy. Mnie to już nie rusza, dla mnie to normalne, gdy widzę że rozmówca się denerwuje z automatu sama jestem poddenerwowana i tak jakoś… Wiecie sami. Nikt nie chce nikomu sprawiać problemu. I tak te scenariusze to te jedne z lepszych. Często znajduje sobie pstryczek który go wyjątkowo interesuje, pralkę lub jakieś inne urządzenie i z tym już bywa gorzej. Krzyk, pisk zachowanie często nie do przyjęcia dla niektórych. Dlatego rozumiem, nie wielu z nami zdołało wytrwać, niektórzy przybywają na chwilę. Bywa i tak że już jestem zmęczona próbami utrzymywania kontaktów i sama się wymiksowuję z towarzystwa. Tak, czasami zwyczajnie się poddaje, szczególnie gdy widzę jak po wyjściu mamy w sobie więcej nerwów i żalu. Jesteśmy wymagającym towarzystwem więc nie mogę mieć pretensji do nikogo. Szkoda mi tylko Kalinki i boję się o nią cholernie. Już od najmłodszych lat to ona wielokrotnie musi okazać się cierpliwsza, bardziej wyrozumiała. Zdarza się że ona bawi się świetnie ale okazuje się że musimy wyjść bo coś się wydarzyło z Marcinkiem, mamy jakiś wybuch. Tłumaczę, staram się to później wynagrodzić i wpadam często w błędne koło wyrzutów sumienia. Kalina ma 3 lata nie mogę liczyć na super zrozumienie chociaż i tak jest dzielna. I super mądra. Często mam wrażenie że bardziej niż ja i przyjdzie mi się uczyć od niej… To tyle z narzekania, musiałam, dawno nie było tu naszego realizmu.
Bywa też różowo… Tą różowość łatwiej tu zostawiać… 
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *