Karmimy ptaszki

Pomysł Kalinki, muszę szczerze przyznać ze mnie by to chyba do głowy teraz nie przyszło w tym wiecznym biegu. Pucio(dalej na tapecie jako jedna z najukochańszych postaci z książek ) karmił zwierzątka zimą  wiec padło pytanie- dlaczego my nie ?U nas też jest zima i śnieg i przecież też nie mają co jeść. Takie wnioski ostatnio wysnuła. No i pięknie, serce rośnie. Wobec tego stworzyliśmy z płatków śniadaniowych i tzw. trytytrek i drucików kreatywnych coś takiego do powieszenia na drzewie. Fajna sprawa -paluszki ćwiczą, nawlekanie, tworzenie… Ale polecam robić to po obiedzie bo płatki na sucho wchodzą jak złoto i za chwile zapominają oboje co mieli robić i dlaczego. Koniec końców coś się udało stworzyć a z drucików powstały też fajne kształty.

Drugi pomysł to miseczki z pomarańczy- wycisnęliśmy  sok- koniecznie samaaa- Marcin nie miał ochoty się włączać w to ćwiczenie/zabawę  –jak zwykle nic na silę. Wsypaliśmy słonecznik i postawiliśmy miseczki na balkonie. Mama miała 15 minut spokoju przynajmniej ze strony Kalinki -bo stała przed oknem balkonowym, czekając aż przylecą=kawa w spokoju 😀

Trzeci pomysł- klasyka -słoninka dla sikorek oraz stopiliśmy kostkę smalcu, w którym zatopiliśmy ziarenka, powtykaliśmy różne jadalne cuda i wyszedł taki miś. Zamontowaliśmy przed przedszkolem na życzenie pomysłodawcy -tj. Kalinki 😀 Duma ją rozpiera i nie ukrywam mnie też.

Jej kreatywność i sposób myślenia rozbija mnie na łopatki. Teoretycznie- jest drugim dzieckiem wiec powinnam spodziewać się pewnych rzeczy ,dziwnych pytań czy reakcji …Ale w tym wypadku wszystko jest inne. Pomijając to,że każde dziecko zwyczajnie jest inne i inaczej się rozwija…Ona ciągle mnie zakasuje, z każdym dniem umie i wie coraz więcej, bez żadnej ingerencji kogoś z zewnątrz-nabiera umiejętności sama na podstawie zabawy, obserwacji dzieci, Pań z przedszkola, dziadków -chłonie wszystko jak gąbka, tak zwyczajnie-z otoczenia… I to jest piękne ,tak wygląda prawidłowy rozwój. …To dla mnie nowość i jaram się wszystkim jak szczerbaty sucharami 😀 Tak, daje mi to ogromną frajdę, nawet gdy czasem psioczę pod nosem ze mam już dość- to szczerze w duchu się serio mega cieszę. Każde kolejne pytanie, próba JA SAMA ,każde maaaammmoooo bo on oddycha moim powietrzem (miłość do brata,taka piękna :D). Próby kombinowania. Próby kłamania. Pierwsze kłótnie i foszki. To wszystko mnie cieszy bo świadczy o tym że idzie do przodu i marzę w duchu o tym,  że Marcin zacznie wkrótce się chociaż podobnie zachowywać …Z nim  było i jest zupełnie inaczej. Też jest pięknie mimo rożnych burz ale nie ukrywajmy ze było i jest trudniej. O  wiele trudniej. Nabywa nowe umiejętności ale w zupełnie innym tempie a i tak większości z nich musi być po prostu wypracowana,nawet jeśli innym  dzieciom przychodzą naturalnie…Zawsze praca praca praca-dla niego to tez musi być mega trudne…

Doceńcie waszą rutynę… i każde ,nawet po raz  533535 postawione pytanie –a po ?a na co?  co a dlaczegooo?… U nas zawsze mnóstwo się dzieje-z terapii na terapie a tu bandanko a tu wyszło to a tu wyszło co innego ,nauczyliśmy się jednego(hurra) to zapomnieliśmy drugiego. Minęła fiksacja na trzepnie drzwiami jeeee! Wreszcie trochę spokoju- wróciła fiksacja na pstryczki i gniazdka… Radość =bo dziś to uderzył mnie tyko dwa razy !…I tak w kółko. Zawsze coś. Pozostaje skupić się na pozytywach (zawsze można coś znaleźć ) i nie wybiegać zanadto myślami w przyszłość… Polecam, sprawdza się 🙂

Spokojnej nocy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *