W pakiecie świątecznym jak co roku dostaliśmy jakieś przeziębienie. Każdy kicha prycha wiec ze spacerów,hasania po lesie itp atrakcji na świeżym powietrzu nici… Dzieci znudzone ,złe mnie tez wena opuszcza wiec klasyka czyli ziarna które wpływają kojąco na Kalinkę i nawlekanie koralików które zajmuje oboje. Marcina w zasadzie nie interesuje żadna aktywność która miała by jakiś cel terapeutyczny -ćwiczenia z mówienia,kategoryzacje czy nawet rysowanie malowanie wycinanie no dosłownie na wszystko reaguje dość burzliwie wiec czekam. Nie narażam się ,żadna to przyjemność robić z nim coś na sile. Nawlekanie,wybieranie elementów z ziaren -to zajęcie zawsze zajmuje go na jakiś czas, udaje mi się go wciągnąć w robienie czegoś pożytecznego bo rączki pracują a przy okazji jest chwila spokoju.Potrzebujemy
- miska
- ziarna fasoli,grochu,ryz,makaron…
- jabłko i wbite w nie wykałaczki do szaszłyków
- sznurki do nawlekania
- koraliki
Jak widać Kalinka ma 18 miesięcy i zajmuje ją to bardzo,Marcin też bierze udział w zabawie chociaż by przez zazdrość bo jak to ona coś robi a ja nie 😛 Kłócą się okrutnie i wyrywają sobie zabawki z takim jadem ze ciężko się na to patrzy. Widzicie tylko część czyli to co chce pokazać ale ich relacje są bardzo zaburzone szczególnie teraz. Niby wiadomo rodzeństwo się żre i to normalne sama z bratem stoczyłam wojny małe i duże z różnymi skutkami i obrażeniami w tle, ale Marcinkowi strasznie ciężko wytłumaczyć pewne kwestie i dodatkowo brak komunikacji werbalnej z jego strony sprawia ze nie wiemy co się stało,o co chodzi kto kogo popchną kto czym się bawił dlaczego ona placze itp…Liczę po cichu ze któreś się w końcu rozgada i będzie nam ciut lżej.Muszę jakoś nauczyć ich chociaż tolerowania siebie i szacunku wobec siebie. Trudne zadanie szczególnie przy tak kiepskich humorach ale cóż…damy rade.Musimy.